Wyniki konkursu z Moodo
Dziękuje wszystkim za udział, mam nadzieję niedługo będzie kolejna okazja do złapania nagrody:)
Wybór trudny, bardzo trudny....
Sylwia Ciszek
"Wigilia już co prawda za nami, ale mam z nią związaną ciekawą historię z imprezy rodzinnej.
Mój kuzyn chciał oświadczyć się swojej dziewczynie w wigilię. Ponieważ utrzymuję z nim przyjazne stosunki, poprosił mnie o pomoc – chciał, bym upiekła jakieś ciasto i włożyła do niego pierścionek, który mi dał. Nie było to dla mnie problemem, więc się zgodziłam. Jego rodzice o niczym nic nie wiedzieli. Dzień przed wigilią dostarczyłam ciasto kuzynowi. Wszystko zrobione tak, jak należy. Wszyscy myśleli, że to on je upiekł :D
Nadszedł czas wieczerzy, a po daniach głównych kuzyn zaczął delikatnie sugerować swej dziewczynie, by spróbowała jego „własnoręcznie” zrobionego aromatycznego piernika. Ona wzięła sobie kawałek… i nic się nie stało. Później inni zaczęli sobie nakładać ciasto i okazało się, że porcja z ukrytym pierścionkiem przypadła… mojej mamie. Stało się to później tematem żartów, lecz kuzynowi wcale nie było do śmiechu. A wyszło to trochę z mojej winy – mogłam przecież oznaczyć jakoś „teren” na którym znajdował się pierścionek :D .
Od tamtej pory, co roku na naszym stole wigilijnym nie może zabraknąć pysznego piernika mojego kuzyna (do tej pory sam już nauczył się go robić) - wszyscy się o niego dopominają. I tradycyjnie, co roku wspominana jest tamta zabawna historia.
sylwiaciszekpost@gmail.com"
i
Ewa
" Moja przyjaciółka postanowiła, że na jej ślubie będą trzy druhny w identycznych sukienkach, niemalże jak z amerykańskiego snu każdej panny młodej. Ja zostałam własnie jedną z tych szczęśliwych druhen. Sukienki kupiła nam "na oko" przyszła panna młoda i jak trudno się domyślić rozmiar niestety był nietrafiony. Sukienkę więc zaniosłam do krawcowej i diabeł mnie chyba podkusił, aby zwęzić ją nieco więcej z zamiarem natychmiastowego zmniejszenia wagi. Ciągle tyję i zrzucam kilogramy więc byłam pewna, że na pewno kiecka będzie jak na mnie szyta. Przymierzyłam ją i leżała idealnie, więc z zachwytem przeglądałam się w lustrze, a potem kieckę wrzuciłam do szafy. Tuż przed ślubem zaczęłam się ubierać i z przerażeniem odkryłam, że sukienka jest na mnie po prostu za mała. Nie mogłam jej na siebie wcisnąć. Pamiętam, że stróżki potu zaczęły płynąć mi po twarzy, ręce mi się trzęsły, serce biło jak oszalałe. Musiałam zdjąć biustonosz i na siłę wciskać sukienkę, która okropnie opięła się na ciele i podkreśliła każdą fałdkę. Wyglądałam jak w kokonie i nie mogłam nawet usiąść. Tej głupoty wstydzę się do dzisiaj, ale całe szczęście ślub wyszedł wspaniale, panna młoda wyglądała cudownie, a ja w swoim kokonie podobno nie rzucałam się w oczy :D
ewabi66@onet.eu"
Konkursy
Wybór trudny, bardzo trudny....
Bony za zadanie tekstowe wędrują do:
"Wigilia już co prawda za nami, ale mam z nią związaną ciekawą historię z imprezy rodzinnej.
Mój kuzyn chciał oświadczyć się swojej dziewczynie w wigilię. Ponieważ utrzymuję z nim przyjazne stosunki, poprosił mnie o pomoc – chciał, bym upiekła jakieś ciasto i włożyła do niego pierścionek, który mi dał. Nie było to dla mnie problemem, więc się zgodziłam. Jego rodzice o niczym nic nie wiedzieli. Dzień przed wigilią dostarczyłam ciasto kuzynowi. Wszystko zrobione tak, jak należy. Wszyscy myśleli, że to on je upiekł :D
Nadszedł czas wieczerzy, a po daniach głównych kuzyn zaczął delikatnie sugerować swej dziewczynie, by spróbowała jego „własnoręcznie” zrobionego aromatycznego piernika. Ona wzięła sobie kawałek… i nic się nie stało. Później inni zaczęli sobie nakładać ciasto i okazało się, że porcja z ukrytym pierścionkiem przypadła… mojej mamie. Stało się to później tematem żartów, lecz kuzynowi wcale nie było do śmiechu. A wyszło to trochę z mojej winy – mogłam przecież oznaczyć jakoś „teren” na którym znajdował się pierścionek :D .
Od tamtej pory, co roku na naszym stole wigilijnym nie może zabraknąć pysznego piernika mojego kuzyna (do tej pory sam już nauczył się go robić) - wszyscy się o niego dopominają. I tradycyjnie, co roku wspominana jest tamta zabawna historia.
sylwiaciszekpost@gmail.com"
i
Ewa
" Moja przyjaciółka postanowiła, że na jej ślubie będą trzy druhny w identycznych sukienkach, niemalże jak z amerykańskiego snu każdej panny młodej. Ja zostałam własnie jedną z tych szczęśliwych druhen. Sukienki kupiła nam "na oko" przyszła panna młoda i jak trudno się domyślić rozmiar niestety był nietrafiony. Sukienkę więc zaniosłam do krawcowej i diabeł mnie chyba podkusił, aby zwęzić ją nieco więcej z zamiarem natychmiastowego zmniejszenia wagi. Ciągle tyję i zrzucam kilogramy więc byłam pewna, że na pewno kiecka będzie jak na mnie szyta. Przymierzyłam ją i leżała idealnie, więc z zachwytem przeglądałam się w lustrze, a potem kieckę wrzuciłam do szafy. Tuż przed ślubem zaczęłam się ubierać i z przerażeniem odkryłam, że sukienka jest na mnie po prostu za mała. Nie mogłam jej na siebie wcisnąć. Pamiętam, że stróżki potu zaczęły płynąć mi po twarzy, ręce mi się trzęsły, serce biło jak oszalałe. Musiałam zdjąć biustonosz i na siłę wciskać sukienkę, która okropnie opięła się na ciele i podkreśliła każdą fałdkę. Wyglądałam jak w kokonie i nie mogłam nawet usiąść. Tej głupoty wstydzę się do dzisiaj, ale całe szczęście ślub wyszedł wspaniale, panna młoda wyglądała cudownie, a ja w swoim kokonie podobno nie rzucałam się w oczy :D
ewabi66@onet.eu"
Za stylizacje imprezowe bony wędrują do:
Serdeczne gratulacje!
Zwycięzców proszę o kontakt mailowy z danymi do wysyłki nagrody :)
gratulacje dla dziewczyn :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńa przy okazji dziękuję za odwiedziny i polecam się na przyszłość :)
Gratuluję dziewczynom ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje dziewczyny !
OdpowiedzUsuń