Jak spędzić 2 dni w Kazimierzu Dolnym - zainspiruj się naszym wyjazdem
W tym poście czeka na Ciebie ogromna ilość zdjęć. Piękne widoki, urocze zakątki Kazimierza.
Zdjęcia są dokładnie w takiej kolejności, w jakiej je robiliśmy.
Pobyt w Kazimierzu Dolnym rezerwowałam w grudniu. Na pół roku przed wyjazdem. Złożyło się tak cudownie, że wyjazd wypadł nam akurat w dni wolne od szkoły, w czasie egzaminów ósmych klas.
Przyjechaliśmy we wtorek po 14, wyjeżdżaliśmy w czwartek koło 11.
Dawno żadna wycieczka nie zmęczyła mnie tak bardzo. Schody do góry i schody w dół i tak w kółko ;) Nawet w Lizbonie, znanej z różnic wysokości, nie byłam tak wymęczona.
Na dwa dni zamieszkaliśmy w apartamencie przy Małym Rynku.
Apartament w rzeczywistości jest identyczny, jak na zdjęciach z Booking. (ul. Browarna 22) Do tego sympatyczny pomocny właściciel. Mieszkanie mieści się w zabytkowej kamienicy i prowadzą do niego schody pamiętające dawne czasy. Schody są dość strome. W apartamencie łącznie z kuchnią, jest wszystko co potrzebne.
Wtorek, 16 czerwca 2020
Od razu po rozpakowaniu się ruszyliśmy z Maurycym do pobliskiej Piekarni Sarzyński. (ul. Nadrzeczna 6)
Sprawdzić czy nadal są wypiekane legendarne koguciki - SĄ! Zakupy zrobimy przed odjazdem :)
Maurycy w czasie szkolnej wycieczki był w piekarni w jej piwnicach na warsztatach z wypiekania kogucików. Dla dzieci ciekawe doświadczenie. Piwnica ma fajny klimat. Nie mam niestety zdjęć, byłam wtedy bez aparatu. Przed budynkiem stoi ogromny kogucik. Zdjęcie obowiązkowe :)
Nasze kroki skierowaliśmy do Muzeum Złotnictwa sprawdzić godziny otwarcia i dalej w górę ulicy do Klasztoru Ojców Franciszkanów (ul. Klasztorna 3)
Z placu rozciąga się śliczny widok na okolicę.
Przy Sanktuarium znajduję się parking. Jeśli masz samochód z bardzo niskim podwoziem - zdecydowanie nie polecam. Jak już schodziliśmy drugi z kolei samochód stał się ofiarą kamieni, tylko zgrzytnęło. Miejsce jest oznaczone czerwona farbą i niestety wielokolorowymi lakierami aut. Czas zmienia drogi i tu w porównaniu z moją znacznie wcześniejszą wizytą różnica jest znaczna.
Schody w górę czy schody w dół? Zwiedzanie z dzieckiem w wózku nie byłoby łatwe. Zaglądamy do kilku pobliskich Galerii. Tych jest w Kazimierzu bardzo dużo.
Kierujemy się w stronę rynku. Spodziewałam się mniejszej ilości osób. Turyści są, na razie tylko z Polski. Nie słyszałam nikogo mówiącego w innym języku.
Stylizacje z zieloną sukienką zobaczysz TU :)
Kilka chwil przy pomniku psa. Legenda głosi, że kto potrze mu pysk, będzie miał szczęście. A my szczęścia nie omijamy. Pogoda także nam dopisała, bezwietrzna, słoneczna. Bywało parno i duszno, pokropił też przelotny deszcz. Ale ogólnie nie możemy narzekać :)
Wracamy do apartamentu. Jest cieplej niż się spodziewałam. Sukienkę zamieniam na lżejszą bluzkę.
Świetna sprawa z zamieszkaniem w samym centrum miasteczka. Wszędzie blisko i zawsze po drodze.
Wybieramy się na Górę Trzech Krzyży. Oj, będzie wspinaczka. Z roku na rok kamienie miejscami są coraz bardziej wyślizgane. Uważaj na siebie.
Na górze stoją trzy wielkie Krzyże, za nimi kilka ławek. Widoki cudne.
Schodzimy łagodniejszym zejściem w stronę Zamku. Zamek niestety jest już zamknięty. Baszta też, można jednak wejść na jej schody. Z czego korzystamy. A na zwiedzanie przyjdziemy jeszcze jutro.
W murach zamku Maurycy wypatrzył ślady odciśniętej muszli. Mamy czas na dokładne oglądanie wszystkiego. Sprzyja nam też długi czerwcowy dzień.
Za murami zamku jest dziki, wydeptany przez ciekawskich turystów, taras widokowy. Warto zajrzeć i tam.
Wspomniane odciski muszli. Jak dobrze tak mieć czas - na wszystko. Idealnie na odskocznię od edukacji domowej i długiego siedzenia w domu.
Trochę za bardzo się rozpędziliśmy ;) I tak poszliśmy sprawdzić czy na pewno nic ciekawego tam nie ma. Nie ma :)
Jak na Ciebie podziałał Lockdown i ogólnopolska kwarantanna? Ja jestem bardziej uważna na naturę, na to co blisko. Wącham polne kwiatki, cieszę się błękitem nieba, słońcem.
Za chwilkę zobaczymy Basztę. Jeszcze tylko schody i schody. Kazimierz Dolny na pewno nie jest miastem, które można polecić do zwiedzania osobom niepełnosprawnym z trudnościami w poruszaniu się. W przestrzeni miejskiej nie ma żadnych ułatwień, dostosowanych chodników, przejść, wejść, wind. Ułatwienia są co prawda w np. Muzeum Sztuki Złotniczej, ale to mało.
Oto i Baszta. Robi wrażenie.
Widok na Wisłę ze schodów. Jutro będzie jeszcze lepszy.
Widok na zamek od strony Baszty.
Schodzimy na rynek. Do studni w jego centrum. W ostatnim czasie pojawił się kranik w kształcie kogucika. Jest uroczy.
Wieczorkiem idziemy na spacer nad Wisłę i na Rynek, już bez aparatu. Na rynku panują ciemności. Trzeba bardzo uważać. Praktycznie wcale nie jest oświetlony. Turyści wyjechali i jest bardzo cicho.
Środa, 17 czerwca 2020
Na dzień dobry zaczepia mnie cyganka. Odradzam Ci jej wróżby. Sama z nich nigdy nie korzystałam. Byłam ciekawa jak działają i zapytałam miejscowego chłopaka.
Cyganka prosi o malutki pieniążek, chowa, oddaje i chce większy. Ten też chowa i zaraz oddaje i chce największy. Tego już nie odda, w chwili twojej nieuwagi przekaże go innej cygance. Wzywanie policji nic nie da, ona go już nie ma. Słowo przeciwko słowu. Są bardzo nachalne i moim zdaniem psują renomę tego miejsca.
Siedzimy na ławce i obserwujemy rynek.
Muzeum Sztuki Złotniczej. (Rynek 19)
Jest większe niż przypuszczaliśmy. W tym czasie innych zaskakuje burza. My spokojnie zwiedzamy.
Muzeum mieści się w starej kamienicy i jest przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Ceny i godziny otwarcia wszystkich obiektów pojawią się w innym wpisie :) (bilet 8zł i 6zł bilet ulgowy)
Dawny warsztat złotniczy.
W muzeum jest bardzo wiele eksponatów.
Nasze jedyne wspólne zdjęcie. Czas kupić statyw.
Uwielbiamy makiety! Na tej, umieszczonej na parterze budynku niedaleko wejścia, są odwzorowane nawet schody do naszego apartamentu. Wow, co za precyzja.
Na piętrze wystawa malarstwa. Ekspozycja czasowa. Obrazy Andrzeja Siemińskiego. Wystawa nosi nazwę Duch i Miejsce.
Po wizycie w muzeum udajemy się do zamku i Baszty. Zaczynamy od Baszty. Potem będzie już z górki :) Widoki są przepiękne!
Zamek. Stała wystawa wewnątrz ruin była w tym czasie zamknięta.
Wystawa czasowa Foto Notatki Maksa Skrzeczkowskiego. Fotografującego Kazimierz od 20 lat.
Zmierzamy do Kościoła Fara. Wstępujemy tylko na chwilę. Tu organizowane są festiwale organowe. (Zdjęcie organ pojawi się dalej.)
Wracamy na Rynek zarezerwować wycieczkę melexem. Wybieramy najdłuższą prawie dwu godzinną opcję.
Przed wycieczką jeszcze raz idziemy do apartamentu. O tak, mieszkanie w samym centrum ma same plusy.
Wycieczka rozpoczyna się na Rynku. Czekając zauważamy kota. Także jest i pies i kot.
W pierwszej kolejności jedziemy na Cmentarz Żydowski. Ściana Płaczu. (ul. Czerniawy)
To nasz pojazd. Rozważałam wycieczkę pieszą. Przejazd melexem to był strzał w dziesiątkę. Komary nie dały nam żyć. W tym roku są wyjątkowo uparte i odporne na wszelkie środki. Spacer nie był by z nimi taki relaksujący.
Stara Chata (ul. Doły 22)
Wąwóz lessowy Korzeniowy Dół (przy ul. Doły)
Niezwykle urokliwe miejsce. Ostatnio byłam tu kilka lat temu i znacząco się zmienił. Powiększył się o co najmniej 1-1,5m. Zrobiło się w nim ciemniej i widać jeszcze więcej korzeni. Ziemię wymywa woda deszczowa.
W drodze powrotnej przejeżdżamy przy imponującym budynku szkoły podstawowej. Wycieczka prowadzi też nad Wisłę. Muzeum Przyrodnicze niestety jest w remoncie. Oraz przy ciekawych zabytkach kazimierskiej architektury.
Po wycieczce od razu zmierzamy do Muzeum w budynku dawnej Synagogi Żydowskiej. (ul. Lubelska 4)
Udajemy się kawałek dalej (ul. Lubelska 24) do Kościoła św. Anny i św. Ducha.
Przewodniki mówią zwykle o dwóch Kościołach w Kazimierzu, jednak jest i trzeci. Zainteresowała nas bryła budynku. Niepozorna, jednak górująca nad innymi budynkami na tej ulicy. I udaliśmy się tam spontanicznie.
Zbliża się wieczór. Zaglądamy do jeszcze czynnych Galerii. Mijamy kota i na dłuższą już chwilę idziemy do Fary i jej najbliższego otoczenia.
Wspomniane organy.
Kierujemy się z Maurycym nad Wisłę.
Zaglądamy do Galerii Łazorek (Rynek 23B) i spotykamy bardzo sympatyczną artystkę Mieczysławę Izdebską - Łazorek przy pracy.
Wisła
Wracamy inną drogą. A późnym wieczorem jeszcze po kolacji udajemy się na Rynek.
Zdjęcia z Rynku wyszły dosyć dobrze (bardzo jasny obiektyw) ale wierz mi, tam jest zupełnie ciemno i praktycznie nic nie widać, a na pewno nie tyle co na zdjęciach.
Cześć obiektów, które planowaliśmy zwiedzić jest w remoncie. Zrezygnowałam też z wyjazdu za Kazimierz.
Czwartek, 18 czerwca 2020
Dzień wyjazdu.
Poranek spędziliśmy na Rynku. A gdy tylko otworzyli piekarnię, zakupiliśmy pamiątkowe koguciki dla nas i jako prezenty.
Świetna relacja. Czy ja dobrze widzę? 106 zdjęć??
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to była bardzo interesująca podróż :-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia w pięknych miejscach a zielona sukienka super...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i obszerna relacja z Kazimierza.
OdpowiedzUsuń