Dzień Leniwej Mamy
Wiedziałaś, że jest takie święto? Natknęłam się 4 września na zdjęcie ciekawej kartki z kalendarza. Prawdopodobnie to tylko żarcik. Nie znalazłam potwierdzenia w kalendarzu nietypowych świąt.
Jeśli choć jeden raz odprowadziłaś dziecko do przedszkola w pidżamie (pod płaszczem przecież nie widać), zostawiłaś zmywanie na rano, choć nigdy tego nie robisz itp. To może być święto dla Ciebie. Postanowiłam uczcić ten dzień, tak jak na każdą leniwą matkę przystało.
Na Dzień Dobry miałam zaplanowane zszycie skrojonej poprzedniej nocy bluzki. Ten poranny czas słodko przespałam. Zaczyna się nieźle. Prawda?
Gdyby nie dwa prania, prasowanie, obiad, zakupy.... Ha, nie dało się inaczej.
W czwartek (3 września) z Maurycym zabraliśmy się za skręcanie mebli. Przybyła nowa półka, komoda i łóżko. Zaczęliśmy od komody.
Minęły czasy, gdy mebelki z IKEA można było skręcić jednym dołączonym śrubokręcikiem. I to śmiesznie małym.
Och, miałam taki ogromny super regał 180/180cm. Składany na te małe drewniane kołeczki i tylko dwie śrubki. Ile razy on się ze mną przeprowadzał. Składanie i rozkładanie go opanowałam do perfekcji. Wystarczyło mieć ten śmieszny mały śrubokręt i już. A gdy z czasem mi się znudził - sprzedałam go.
A teraz. Rozrywam tekturowe pudełko. Instrukcja. W instrukcji prosta informacja.
Załatw sobie trzy rożne śrubokręty - porządne takie! Młotek, wkrętarkę i dwóch dużych panów.
Załatw sobie trzy rożne śrubokręty - porządne takie! Młotek, wkrętarkę i dwóch dużych panów.
Halo IKEA! Ja w domu nie mam nawet jednego dużego pana a co dopiero dwóch.
Spojrzenie na instrukcje kwituję typowym polskim przecinkiem. A zamyślony Maurycy z pełną powagą oznajmia mi, że na czas składania mebli zwiększa mi limit brzydkich słów (z dwóch w tygodniu) do 50.
Zaczynam żałować, że nie zamówiłam usługi montażu.
Jeden śrubokręt mam, zamiast płaskiego nada się nóż. Mój brat motywuje w sms - daj radę! - co w dosłownym tłumaczeniu znaczyło - błagam, żebym nie musiał do ciebie jechać.
Składamy powoli. Jedne śrubki wkręcają się szybko, inne tak strasznie opornie. Jak by chciały mi powiedzieć - spadaj, bez wkrętarki to my nigdzie się nie wybieramy.
I tak sobie z Maurycym wkręcamy, skręcamy aż tu nagle zjawia się Marcin. Z profesjonalnym sprzętem i mniej biednym śrubokrętem niż mój. Oznajmiając Maurycemu:
Dziś śpisz na nowym łóżku.
Łóżku? ale my tu komodę skręcamy.
I się zaczęło. Kartony fruwały a Marcin wkręcał i skręcał wszystko szybciej niż zdążyłam przewracać karty instrukcji.
Komoda błyskawicznie skręcona, zostały tylko szuflady. Stare łóżko rozkręcone. Nowe skręcone w zawrotnym tempie. O wybawco :)
Już tylko dno łóżka. Byłam pewna, że przyjdzie w jednym kawałku. Skoro to cudo ma ileś tam stref komfortu to musi być już złożone. Przyszło w paczuszce rozdrobnione na milion elementów. A jednak... Czarne listewki, szare listewki, czarne listewki....
To co zaplanowałam na cały weekend Marcin ogarnął w 3-4 godziny :)
To co zaplanowałam na cały weekend Marcin ogarnął w 3-4 godziny :)
Jeszcze chwila i nowy super wygodny materac ląduje na swoje miejsce. Uff..
Na piątek do złożenia zostały nam tylko szuflady. I ogarnięcie kartonów oraz wyniesienie starych mebli. Generalnie całe mieszkanie miałam zastawione w paczkach. Teraz już mijam je puste. Dom wypełnił zapach mebli. Za kilka dni znów zamieszka z nami spokój.
I tak piątek, 4 września, w rzekomy Dzień Leniwej Mamy składałam z Maurycym szuflady. Na sztuki dokładnie sześć. I jak wspomniałam: obiad, pranie, sprzątanie, zakupy. W świątecznym nastroju wypiłam ciepłą! herbatę. To rzekome święto przypadło po prostu w zły dzień. Dzień, w którym nie dało się nic nie robić. A czasem potrafię nie robić absolutnie nic.
Oglądam Cię od dawna, jesteś świetną kobietą. Pozdrawiam, Joasia.
OdpowiedzUsuń