Czy nic dwa razy się nie zdarzy
Przedostatni dzień 2020 roku zaskoczył mnie bardzo. Chwilę temu pojawił się wpis o moich 6 i pół minutach wakacji. A dokładnie po 11 dniach jestem w tym samym miejscu. Niesamowite.
Wtedy sądziłam, że to był ten jeden jedyny raz nad morzem, a tu niespodzianka. Ładowaliśmy towar w tej samej okolicy i wracaliśmy ta sama drogą. Nie zajechać na chwilę to był by grzech.
Dzień powoli się kończył. Gdy dojechaliśmy woda była fioletowa. Dosłownie fioletowa. Tłum fotografów cykał zdjęcia. Jeden za drugim. Niebo i woda były takie tylko przez dwie minuty. Zanim doszłam na brzeg, słońce całkowicie schowało się. A fiolet wody znikł.Cieszysz się z czegoś czasami jak dziecko?
Ja na tej kamienistej plaży to jak dziecko wypuszczone z 21 dni kwarantanny. Plaża, woda, kamyczki!!!
Tyle wody, tyle plaży, tyle kamyczków!!!
Dałam swoim stopom znów zanurzyć się z wodzie. Ale czekanie na rozbicie się o nie trzech fal, już nie było takie łatwe. Oj nie.
Tylko 11 dni różnicy, a woda z zimnej zrobiła się zupełnie lodowata.
Nacieszyłam się widokami, szumem wody. Tym, że mogę tam być. Miły akcent na zakończenie roku :)
Cudownie :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje wpisy.
OdpowiedzUsuńMarzę by znów pojechać w ciepłe miejsca :(
OdpowiedzUsuń